W teorii najem mógłby być realną alternatywą dla kupna mieszkania. Praktyka pokazuje jednak, że w Polsce to nadal droga przez mękę – i to zarówno dla najemców, jak i właścicieli lokali. Problemem nie są tylko ceny. Główna przeszkoda to nieefektywne, dziurawe przepisy, które nikomu nie zapewniają poczucia bezpieczeństwa.
Mieszkać na swoim? Lepiej, żeby to było „własne”
Z danych Polskiego Instytutu Ekonomicznego wynika, że w 2023 roku tylko 12,7 proc. gospodarstw domowych w Polsce mieszkało w wynajmowanych lokalach. To jeden z najniższych wyników w całej Unii Europejskiej. Słabiej wypadają tylko Węgry i Słowacja. Reszta kontynentu rozwija rynek najmu jako sposób na zwiększenie mobilności, dostępności mieszkań i elastyczność życiowych wyborów. W Polsce najem wciąż postrzegany jest raczej jako tymczasowa konieczność niż pełnoprawna alternatywa dla kredytu hipotecznego.

Co ciekawe, na rynku funkcjonuje około 1,3 miliona mieszkań na wynajem, ale aż 1,1 miliona z nich to oferty od osób prywatnych. To znaczy: bez profesjonalnego zarządzania, bez standardów, często też bez realnej ochrony prawnej. Tak rozdrobniony i nieprzejrzysty rynek nie jest w stanie skutecznie konkurować ani ceną, ani jakością z rynkiem sprzedaży. Co ważne, szacuje się, że aż 35 proc. polskich gospodarstw znajduje się w tzw. luce czynszowej – nie stać ich ani na zakup, ani na najem mieszkania dopasowanego do ich potrzeb.
Z jednej strony chaos, z drugiej – martwe prawo
Co zniechęca właścicieli mieszkań do wynajmu? Przede wszystkim brak skutecznych przepisów, które chroniłyby ich interesy. Jeśli najemca nie płaci, wynajmujący może rozwiązać umowę dopiero po trzech miesiącach zaległości. A jeśli lokator ureguluje choćby część długu – procedura startuje od nowa. Nawet jeśli ostatecznie dojdzie do rozwiązania umowy, to odzyskanie lokalu może trwać miesiącami. Do eksmisji potrzebna jest decyzja sądu i dostępność lokalu zastępczego ze strony gminy, a tych, jak wiadomo, dramatycznie brakuje.
Po drugiej stronie są najemcy, którzy również nie mają łatwo. Umowy często zawierane są na krótki czas, czynsz może zostać podniesiony niemal z dnia na dzień, a niejasne przepisy powodują, że trudno mówić o jakiejkolwiek stabilizacji. Taka sytuacja sprawia, że wiele osób, zwłaszcza młodych, nie widzi w najmie szansy na samodzielne życie. Wciąż mieszkają z rodzicami, bo niepewność i wysokie koszty zniechęcają do wyprowadzki.
Czas podejrzeć, jak robią to inni
Eksperci PIE sugerują, że warto wreszcie otwarcie sięgnąć po sprawdzone rozwiązania z innych krajów. Na przykład wprowadzić jasne zasady podnoszenia czynszu, tak by nie zależały wyłącznie od dobrej (lub złej) woli właściciela. Konieczne jest też uproszczenie procedur wypowiadania umowy w razie poważnych naruszeń, np. braku płatności czy dewastacji lokalu.
Pomysłem wartym rozważenia jest stworzenie centralnego rejestru umów najmu, z danymi o czynszu, standardzie lokalu i lokalizacji.
Dzięki temu rynek stałby się bardziej przejrzysty. Warto też rozdzielić funkcje społeczne i rynkowe w zasobach mieszkaniowych gmin. Obecnie to zlepek odpowiedzialności, który nie działa dobrze w żadnym zakresie. PIE sugeruje również powołanie instytucji arbitrażowych, które rozwiązywałyby spory między najemcą a właścicielem bez konieczności wielomiesięcznych batalii w sądzie.
Zmiany są potrzebne tu i teraz. Bo choć Polacy nadal chcą „na swoim”, coraz częściej to „swoje” nie musi oznaczać aktu notarialnego, ale by najem stał się realną opcją, trzeba wreszcie uporządkować zasady gry.
Dodaj komentarz